Właśnie mija rok, od kiedy zacząłem prowadzić tego bloga. Kilka obserwacji nasuwa się samo…
Był taki polski film, tytułu już nie pomnę – gość bardzo chciał być sławny i w tym celu postanowił własnoręcznie zbudować łódź podwodną. Sprokurował piękną katastrofę i zginął. I stał się sławny! Bo okazało się, że miał dwa serca… Samuel Morse – niespełniony malarz i wykładowca tegoż tudzież obrońca systemu niewolniczego – zasłynął jako konstruktor i wynalazca telegrafu i kodu nadawania nazwanego jego imieniem. Takich kuriozalnych przypadków sławy mimo woli pewnie można by znaleźć wiele…
Nie przyrównuję się; znam skalę ważności wydarzeń, ale zastanawia mnie fenomen zaszufladkowania. W celach statystycznych, (ale głównie z próżności) śledzę ilość odwiedzin na tym blogu. Najwięcej otwarć i udostępnień mają te, ogólnie rzecz ujmując, antyklerykalne. I im więcej argumentów przeciw i złośliwości – tym gęściej są udostępniane. Nie żebym jako autor się nie cieszył. Ale nie jest to jedyny temat który się tu pojawia. Przyznaję, jest dość częsty i spójny z moim wizerunkiem wojującego antyklerykała. Który również jest, owszem, nie bez podstaw, ale wybiórczy i niepełny.

Zastanawiam się więc – czy te inne rzeczy które piszę, są takie słabe, czy jest takie zapotrzebowanie na szarpanie KK za sutannę. I tak jak w tekstach Inkwizycji – wystarczyło, by w słowach pojawiło się słowo „Bóg”, „Jezus” albo „kościół” a już jedni krzywili się z niesmakiem na antyklerykała, a drudzy podnosili owacje że wreszcie im ktoś dokopał. Mało kto zadał sobie trud wejścia głębiej w sens. A sens częstokroć idzie w bok, albo zgoła wbrew oczekiwaniom czytających. I znów pytanie – czy to biadolenie grafomana, którego tekstów nikt nie rozumie, czy zapotrzebowanie na taką postać jest tak duże, że projektują na niego własne potrzeby i oczekiwania…

Czyli reasumując – czy pisząc rzeczy różne, często odbiegające od tematu najogólniej pojmowanej religii – i prozę i poezję i teksty, w formach również dość różnorodnych, zostanę już li tylko dyżurnym złośliwcem i prześmiewcą? Łobuzem szarpiącym natrętnie dobrodzieja za sutannę?..

A teraz pozycjonujemy – Bóg, Jezus, kościół…

graf. Piotr Błachut

Komentarze

comments